poniedziałek, 17 września 2012

Rozdział IV

Okej, ten rozdział będzie trochę krótszy niż pozostałe, bo niestety nie mam zbyt wiele czasu na pisanie, a to wszystko przez szkołę :( Jak tylko będę mogła pisać to wrzucę coś więcej ;)



- Siostra jak dobrze Cię znowu widzieć. – Powiedział na powitanie Speedy, całując mnie w policzek i zabierając ode mnie walizki
   - Cześć braciszku. Też się cieszę. – Odpowiedziałam równie szczęśliwa jak on.
   - To co, jedziemy do Twojego, nowego, urządzonego domu, do którego klucze właśnie wrzuciłem Ci do kieszeni kurtki? – Zapytał Speedy z uśmiechem, obejmując mnie i idąc do samochodu.
   - Jak nie, jak tak. – Odpowiedziałam szczęśliwa. – A co z moimi psami i samochodem?
   - Czekają już tam na Ciebie.
   - Kiedy ty zdążyłeś to wszystko ogarnąć? – Zapytałam pełna podziwu.
   - Nie ważne, ważne, że jesteś w domu. – Powiedział bardzo szczęśliwy, otwierając mi drzwi do samochodu. – Wujek nie może się doczekać, żeby Cię zobaczyć.
   - Serio? – Zapytałam zaskoczona, gdy wsiadł obok mnie
   - No tak! Wujek gdy tylko się dowiedział, że przyjedziesz zaraz zakasał rękawy i wpadliśmy na pomysł, żeby kupić Ci dom. Wujek zadzwonił do tego swojego kumpla i załatwił wszystko. Ja mam Ci tylko przekazać, że Ty masz się niczym nie przejmować tylko odpoczywać. Moja kochana siostrzyczko. – Mówił jadąc w stronę mojego nowego domu.
   - Dzięki, kochany braciszku. Wiesz, że mam dla Ciebie prezent? –Powiedziałam patrząc na niego z nie znikającym uśmiechem.
   - Serio?
   - No! Dla ciebie i Wujka.
   - Fajnie!
Nie odezwałam się, ale złapałam za torebkę i wyciągnęłam poziome, średniej wielkości czarne pudełeczko. Znajdowała się tam srebrna bransoletka z wygrawerowanym napisem „Najzajebistrzy brat na świecie! Kocham Cię Speedy<3”. Czekałam tylko, aż będę mogła mu ją wręczyć.
   Jechaliśmy przez godzinkę. Chciałam już zobaczyć mój nowy dom. Chciałam już zobaczyć miejsce w, którym zacznę być może nowe, bez większego smutku życie.
   - To tutaj. – Powiedział Speedy, wskazując mi palcem piękny beżowy domek i zatrzymując się na wjeździe prowadzącym do garażu.
   Zanim wysiedliśmy podałam mu pudełeczko i pobiegłam do drzwi nowego domu. Nie zwracałam już uwagi na te zaspy, w które wpadałam aż po kolana. Szukałam w kieszeniach kluczy i gdy tylko je znalazłam od razu otworzyłam drzwi nie czekając na brata. Nie chciałam, aby śnieg naleciał do środka więc otrzepałam czarne kozaczki z ćwiekami, nazywane przez wszystkich „kolcami”.
   To co zastałam w środku, było nie do opisania. Od progu powitały mnie moje dwa ukochane dobermany Neville i Rexar.
   - Cześć moje kochane psiaczki. Tęskniłam za wami i to bardzo. – Mówiłam do tych wiernych, kochanych i zadbanych zwierząt.
Chyba cieszyły się z tego spotkania bardziej niż ja.
   Po powitaniu zdjęłam buty i weszłam w głąb domu. Przysięgam, odebrało mi mowę.
Salon, półokrągły koloru łososiowego, na podłodze ciemne panele, meble klonowego koloru, na środku stał stolik, a przy nim dwie welurowe sofy. Przy półokrągłym przejściu stała półka na książki. Znajdował się tam też sprzęt audio. Tak bardzo cieszyłam się tym salonem, że nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy mój brat wszedł do środka. Wybiegłam podniecona z salonu i następnym kierunkiem była kuchnia.
   Średniej wielkości, dość ciemne pomieszczenie, kolor ścian ciemno czerwony, ciemne, drewniane meble z jasnym, kamiennym blatem. Srebrna lodówka, na środku tak zwana wysepka. Jasne, drewniane okna, na ścianach białe kinkiety. Takie przyjemne pomieszczenie, ale za często tam przebywać, bo gotować nie umiem za bardzo. Rozejrzałam się trochę po następnych pokojach. Garderoba, łazienka, strych, garaż do którego przejście znajdowało się w kuchni.
   - Idź do sypialni. – Powiedział Speedy, pokazując dłonią piękne, rzeźbione z bardzo jasnego drewna drzwi.
   - Trochę się boję. – Odparłam pochylając się nad Neville’m, który stał obok mnie.
Brat uśmiechając się otworzył mi drzwi.
   Niepewnie weszłam do środka i nie mogłam uwierzyć w to co ukazało mi się przed oczami. Uśmiech nie znikał z mojej twarzy, a łzy same napływały mi do oczu.
   - Podoba Ci się? –Zapytał cicho Speedy, opierając się o błękitną ścianę.
   - On jest… Piękny! – Krzyknęłam ze szczęścia i rzuciłam mu się na szyję. – Dziękuję. Tak bardzo Ci dziękuję.
   - Diana, jesteś moją siostrą, musiałem Ci pomóc.
   - Wcale nie musiałeś.
   - Ale pomogłem. – Dodał z uśmiechem
   - No właśnie.
   - Ja jadę do domu. Później zadzwonię. – Powiedział całując mnie w policzek i idąc na dół.
   - No ok. Do usłyszenia. – Odpowiedziałam do zamykających się za nim drzwi stojąc na schodach prowadzących na pierwsze piętro.
   Gdy zostałam sama zaczęłam rozpakowywać swoje rzeczy. Pomagały mi w tym moje kochane psiaki. Pomagały, w sensie, że wywlekały z walizek moje ciuchy i roznosiły je po całym pokoju. Wyciąganie rzeczy, wraz z zabieraniem ich psom zajęło mi około godziny. Kiedy skończyłam, poszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Przy pomocy ekspresu zaparzyłam sobie gorące cappuccino i usiadłam na blacie. Włączyłam na DVD piosenkę, która kojarzyła mi się z moim Wujkiem.  Metallica – The Unforgiven. To było to. Zastanawiałam się co teraz robi James. Czy już doleciał, czy może już jest na pierwszej akcji. Będąc tak osamotnioną, coraz bardziej byłam pewna tego, że nie ma już nas. Nie ma już James’a i Diany. Jestem już tylko ja. Przestawałam już cokolwiek do niego czuć. Wmawiałam to sobie, bo nie wiedziałam czy do mnie wróci. Może gdybym przestała go kochać to nie zabolałaby mnie ewentualna wiadomość o jego śmierci. Ale z drugiej strony, gdyby wrócił cały, a ja przestałabym go kochać, to co? Musiałabym udawać, że wciąż jest całym moim światem? To byłoby niedorzeczne. Przeszedł mnie nagle taki dziwny dreszcz.
   Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Odstawiłam ciepły, zielony kubek i poszłam otworzyć. Oczywiście drogę utrudniały mi psy, wbiegające mi między moje blade, długie i trochę grube nogi. Odgoniłam je od wejścia i otworzyłam drzwi mojemu niespodziewanemu gościowi.
   - Cześć. – Powiedział nieznajomy.
   - Hej. – Odpowiedziałam z uśmiechem. – Proszę, wejdź.
Uśmiechnął się i wszedł do środka. Kiedy zobaczył psy, zatrzymał się, kucnął i zawołał je do siebie. Nie wiedziałam jak zachowają się psy, ale byłam w szoku gdy zamiast rzucić się na niego z zębami podeszły do niego spokojnie i pozwoliły się pogłaskać. Z niedowierzaniem patrzyłam na to wszystko, a mój gość uśmiechał się do mnie i po chwili wstał.
   - Tak właściwie to my się nie znamy. Jestem Aled. – Powiedział podając mi zimną dłoń.
   - Diana. – Odpowiedziałam ściskając delikatnie jego dłoń i drugą wskazując kuchnię. – Właśnie zrobiłam kawę, zapraszam.
   - Dzięki. – Odparł z uśmiechem. – Słyszę, że mamy bardzo podobny gust muzyczny.
   - To znaczy?
   - No Metallica.
   - Acha, o to Ci chodzi. – Powiedziałam patrząc na psy.
Nie odezwał się, tylko uśmiechnął i usiadł na wysokim stołku barowym ustawionym przy kredensie.
   - Dzięki, że przyszedłeś. Poznam kogoś nowego. – Dodałam po chwili, podając mu gorący kubek z kawą.
   - Nie masz za co dziękować. Widziałem jak wczoraj ktoś ten dom kupował, a dziś wprowadziłaś się ty.
   - No mój Wujek razem z bratem mi go kupili.
   - A skąd przyjechałaś? – Zapytał spokojnie, zbliżając kubek do delikatnych, wąskich, ale pełnych ust.
    - Żebyś wszystko zrozumiał to opowiem Ci całą historię mojego życia. – Odpowiedziałam z uśmiechem patrząc na tatuaże zdobiące jego ramiona.
    - No dobrze.
    - No więc tak. Jestem Angielko- Francuską. Ojciec Francuz, matka Angielka. Po śmierci moich rodziców mną i moim bratem Speedy’m zajął się nasz wujek Arsene. Później bardzo długo mieszkałam w Stanach z moim chłopakiem, ale wyjechał do Iraku, a ja nie chciałam tam być sama więc wróciłam na wyspy Brytyjskie. – Opowiedziałam Aled’owi, popijając z nim przyjacielską kawę.
   - Do Iraku? Czyli jest żołnierzem?
   - Tak, dokładnie to saperem.
   - Boisz się o niego?
Nie odezwałam się. Spuściłam wzrok, wzięłam głęboki oddech i stwierdziłam, że wyplączę się Aled’owi. Przecież on nie zna moich znajomych, więc komu miałby t powiedzieć.
   - Tak, boję się, ale…
   - Ale? – Zapytał, spoglądając na mnie od dołu.
   - Ale przestaję go kochać. – Wyrzuciłam z siebie, podnosząc gwałtownie głowę i od razu kierując wzrok w okno.
   - Przepraszam, nie chciałem naciskać. – Powiedział ze współczuciem, patrząc na mnie swoimi zielonymi oczami, kładąc ciepłą dłoń na mojej.
Powiem wprost. Ten gest dłonią był z jednej strony uroczy, z drugiej trochę przerażający. Obcy chłopak tak się mną zainteresował. Stwierdziłam, że skoro tak bardzo chcę mnie wysłuchać to opowiem mu wszystko co leży mi na sercu.
   Zabrałam Aled’a do salonu. Idąc za nim nie mogłam oderwać od niego wzroku. Wysoki, krótkie kręcone, brązowo-rude włosy, olbrzymie niebieskie oczy, słodki uśmiech i dziecinna twarzyczka sprawiały, że wyglądał uroczo. Nie był przystojny. Był mega słodki. Jak dla mnie wyglądał po prostu bosko. Ale nie mogłam mu pokazać, że mi się podoba, bo wyszłoby na to, że jestem dziwką, a tak nie było. Nic nie mogłam poradzić na to, że byłam bardzo kochliwa.
   Weszliśmy do pomieszczenia. Aled usiadł na kanapie i z uśmiechem patrzył raz na mnie, raz na Rexar’a, który za nami wszedł do salonu. Włączyłam cicho muzykę Guns N’ Roses, usiadłam naprzeciw niego i rozpoczęliśmy naszą rozmowę. Opowiedział mu całą historię mojego życia. Od śmierci rodziców, poprzez stratę Evelyn, wyjazd do stanów i całą sytuację z James’em.
   Najciekawsze było dla mnie to, że Aled mnie słuchał. Nie to, że ja gadałam, a on myślał o czymś innym i rozglądał się dookoła, tylko słuchał mnie. Patrzył mi w oczy, okazywał emocje do odpowiedniej chwili, którą opisywałam. W pewnej chwili chyba zrobiło mu się mnie szkoda, bo usiadł obok mnie i po przyjacielsku mnie przytulił.
   Serce biło mi bardzo szybko. Byłam wściekła, zrozpaczona, szczęśliwa, załamana, podniecona, a to wszystko działo się w jednej chwili. Jego dotyk tak na mnie działał i sama nie wiedziałam dlaczego. Takiego czegoś nie czułam nawet w trakcie trwania związku z James’em. Obiecałam sobie, że nie będę płakać, ale gdy czułam jego zapach, delikatny dotyk, emocje wzięły górę i niestety przegrałam walkę z własnymi uczuciami.
   - Szczerze, to masz przejebane w życiu. – Powiedział spokojnie.
   - Trochę tak, ale daję sobie radę, choć nie zawsze wychodzi mi udawanie twardzielki. – Odparłam ze spływającymi mi po policzkach łzami.
   - Oj, już dobrze. – Powiedział patrząc na moje usta. – Będzie dobrze. Jeszcze ułożysz sobie życie tak, jak tylko będziesz chciała. Jesteś młoda piękne, ale bardzo uczuciowa. Po prostu potrzebujesz bodźca, który Ci to udowodni. – Mówił ocierając moje łzy.
Jego głos był taki seksowny. Lekko irytujący, ale za razem podniecający. Czułam się dziwnie w jego objęciach, lecz z drugiej strony to było bardzo miłe. Miał taki wspaniały charakter. Miły, troskliwy, potrafił mnie wysłuchać i wesprzeć. W dodatku to jak przytulał i to jakie miał perfumy. No po prostu bajka.
   Gdy na niego patrzyłam to uśmiech sam pojawiał się na mojej twarzy. Był taki słodki, ale musiałam pamiętać, że niestety nadal jestem z James’em. Choć cały czas wmawiałam sobie, że nie ma już nas. Czas spędzony z Aled’em to były najprzyjemniejsze chwile w nowym domu. Mamy sporo wspólnego, świetnie się dogadujemy. I Aled nawet nie jest o dużo ode mnie starszy, różni nas tylko sześć lat. W stanach nie miałam zbyt wielu przyjaciół, prócz Złotej i James’a, a tu? Ledwo przyjechałam a w moje progi zawitał Aled. Tam jakoś nie miałam odwagi z nikim się zaprzyjaźnić, a tu w Anglii? Może dlatego, że jestem u siebie w pewnym sensie.
   Naszą cudną rozmowę przerwał telefon od mojego Wujka.


No to by było na tyle na razie ;) Co do rozmowy to spróbujcie napisać jak ona ma wyglądać i zobaczcie czy zgadza się z waszymi oczekiwaniami ;)

1 komentarz:

  1. Nie napiszę, bo chcę zaskoczenia, a po poprzednich częściach wiem, że Ci się to uda! :D Mam nadzieję, że kolejny będzie szybciej.
    Jestem ciekawa, co wyniknie z tej znajomości, a domyślam się, że coś się dziać będzie na pewno. :3
    Życzę weny na dalsze części i czasu! :D
    I zapraszam na bennodaforeverinourhearts.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń